Pod prąd
Jezus udał się na Górę Oliwną, ale o brzasku zjawił się znów w świątyni. Cały lud schodził się do Niego, a On, usiadłszy, nauczał ich.
Wówczas uczeni w Piśmie i faryzeusze przyprowadzili do Niego kobietę, którą dopiero co pochwycono na cudzołóstwie, a postawiwszy ją pośrodku, powiedzieli do Niego: «Nauczycielu, tę kobietę dopiero co pochwycono na cudzołóstwie. W Prawie Mojżesz nakazał nam takie kamienować. A Ty co powiesz?» Mówili to, wystawiając Go na próbę, aby mieli o co Go oskarżyć.
Lecz Jezus, schyliwszy się, pisał palcem po ziemi. A kiedy w dalszym ciągu Go pytali, podniósł się i rzekł do nich: «Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci w nią kamieniem». I powtórnie schyliwszy się, pisał na ziemi.
Kiedy to usłyszeli, jeden po drugim zaczęli odchodzić, poczynając od starszych, aż do ostatnich. Pozostał tylko Jezus i kobieta stojąca na środku.
Wówczas Jezus, podniósłszy się, rzekł do niej: «Kobieto, gdzież oni są? Nikt cię nie potępił?» A ona odrzekła: «Nikt, Panie!» Rzekł do niej Jezus: «I Ja ciebie nie potępiam. Idź i odtąd już nie grzesz».
J 8, 1-11
Większość ludzi lubi, gdy wszystko jest poukładane. W pracy, w małżeństwie w rodzinie. W Kościele również. Gdy wszystko jest przewidywalne, wszystko opisują i wytyczają sprawdzone procedury, schematy, reguły, zwyczaje i rytuały. Towarzyszy temu wszystkiemu poczucie stabilności, bezpieczeństwa. Aż tu nie wiedzieć czemu przychodzi czas, że to wszystko najpierw powoli, a potem coraz szybciej przestaje działać. W pracy wyniki lecą na łeb, na szyję, dwoje kochających się dotąd ludzi z dnia na dzień zaczyna siebie nie poznawać, stają się sobie obcy. Pustoszeją kościoły. Pojawia się autentyczna troska, próby udzielania odpowiedzi na pytanie, dlaczego?
I zazwyczaj by wszystko wróciło do normy, rozpoczyna się przegląd i próba naprawy tychże procedur i rytuałów, bo pewnie nie były wystarczająco doskonałe i stąd wszystko się posypało. A problem leży zupełnie gdzie indziej – otóż reguły i zwyczaje ze środków realizacji celów, same stały się celami. Pojawiła się zabójcza rutyna. I tak trochę o tym jest dzisiejsza Ewangelia. Nauka Jezusa burząca schematy oparte na drobiazgowych przepisach Prawa Mojżeszowego zaczyna mocno irytować żydowskich przywódców religijnych. Stąd też próbują podpuścić Jezusa, przyprowadzając do Niego cudzołożnicę złapaną na gorącym uczynku, którą surowe przepisy Prawa nakazują w takim przypadku kamienować. I zastawiając tym samym formalną pułapkę, by wykazać sprzeczność nauczania Jezusa z oficjalną doktryną i postawić Go w związku z tym w stan oskarżenia, jako bluźniercę.
Nie wyszło im to za bardzo, Jezus milczy, pisze coś na piasku, być może grzechy oskarżycieli, po czym padają mistrzowskie słowa: «Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci w nią kamieniem». Oskarżyciele znikają jak kamfora, podsądna słyszy, że ma więcej nie grzeszyć. Zważywszy na okoliczności, słowa Jezusa zapewne głęboko zapadają je w serce, cel przepisu prawa, którym jest walka z grzechem, został osiągnięty, jego cel a nie procedura. Jak to się mówi, duch, a nie litera.
W dzisiejszym pierwszym czytaniu z Księgi Proroka Izajasza, ten sam Bóg, który nakazał Mojżeszowi i Izraelitom wieczyste świętowanie Paschy, pamiątki wyjścia z Egiptu wypowiada zaskakujące słowa: „Tak mówi Pan, który otworzył drogę przez morze i ścieżkę przez potężne wody; «Nie wspominajcie wydarzeń minionych, nie roztrząsajcie w myśli dawnych rzeczy. Oto Ja dokonuję rzeczy nowej; pojawia się właśnie. Czyż jej nie poznajecie? » (Iz 43, 16-19). Powstaje tu pytanie, jak to nie wspominać tego, co jest fundamentem? A może chodzi o to samo, co z jawnogrzesznicą, że należy koncentrować się bardziej na istocie, na treści, a nie postępowaniu zgodnie z instrukcją? A zaraz po tym kolejne, a co z nami? Czy naszej wiary, tak jak swojego czasu Izraelici, nie zastąpiliśmy zewnętrzną, pustą obrzędowością? I co z tym zamierzamy zrobić?
Świetną radę daje nam w takim przypadku Św. Paweł w dzisiejszym drugim czytaniu z Listu do Filipian: „To jedno czynię: zapominając o tym, co za mną, a wytężając siły ku temu, co przede mną, pędzę ku wyznaczonej mecie, ku nagrodzie, do jakiej Bóg wzywa w górę, w Chrystusie Jezusie. (Flp 8, 14). Życie duchowe jest wyścigiem, w którym nie ma sensu oglądać się za siebie. Ważniejsze od tego jak się biegnie, jest to, gdzie się biegnie, wytężając wszystkie siły, Po to, by wyrwać się z tego co nas spowalnia w drodze ku mecie. Ku nagrodzie. Do Jezusa.
Komentarze
Prześlij komentarz