Lux aeterna
Podeszło do Jezusa kilku saduceuszów, którzy twierdzą, że nie ma zmartwychwstania, i zagadnęli Go w ten sposób: «Nauczycielu, Mojżesz tak nam przepisał: „Jeśli umrze czyjś brat, który miał żonę, a był bezdzietny, niech jego brat pojmie ją za żonę i niech wzbudzi potomstwo swemu bratu”. Otóż było siedmiu braci. Pierwszy pojął żonę i zmarł bezdzietnie. Pojął ją drugi, a potem trzeci, i tak wszyscy pomarli, nie zostawiwszy dzieci. W końcu umarła ta kobieta. Przy zmartwychwstaniu więc którego z nich będzie żoną? Wszyscy siedmiu bowiem mieli ją za żonę».
Jezus im odpowiedział: «Dzieci tego świata żenią się i za mąż wychodzą. Lecz ci, którzy uznani zostaną za godnych udziału w świecie przyszłym i w powstaniu z martwych, ani się żenić nie będą, ani za mąż wychodzić. Już bowiem umrzeć nie mogą, gdyż są równi aniołom i są dziećmi Bożymi, będąc uczestnikami zmartwychwstania.
A że umarli zmartwychwstają, to i Mojżesz zaznaczył tam, gdzie jest mowa o krzewie, gdy Pana nazywa „Bogiem Abrahama, Bogiem Izaaka i Bogiem Jakuba”. Bóg nie jest Bogiem umarłych, lecz żywych; wszyscy bowiem dla Niego żyją».
Łk 20, 27-38
Zaledwie kilka dni temu tłumnie odwiedzaliśmy cmentarze, groby naszych bliskich. Groby wyczyszczone, wymyte, przyozdobione kwiatami. Zapalaliśmy na nich znicze, których płomienie po zachodzie słońca tworzą niepowtarzalną, znana chyba tylko u nas w Polsce, pełną ciepła poświatę i niepowtarzalny pełny zadumy nastrój.
Nastrój wspomnień, tęsknoty za tymi, co odeszli. I chyba właściwie, wspominając zmarłych dziadków czy rodziców, ulubionych wujków i ciocie, czy przedwcześnie odeszłych przyjaciół; tęsknoty za własną przeszłością. Nieraz młodością, zdrowiem i poczuciem minionego szczęścia. Jeżeli te wspomnienia można dzielić na rodzinnych, organizowanych z okazji święta spotkaniach, ten efekt przybiera nieraz na sile. Oczywiście towarzyszy temu modlitwa, procesje na cmentarzach. Powstaje jednak pytanie, czy o to właśni chodzi? Czy też obchodzenie Uroczystości Wszystkich Świętych, świętowanej w czasach komunizmu jako Święto Zmarłych, trochę zbyt mocno akcentuje tą drugą rzeczywistość i to wbrew przesłaniu niosących nadzieję i radość mszalnych czytań?
Dobrze, że kilka dni później w niedzielnych mszalnych czytaniach odnaleźć można przeciwległy, połączony mostem Słowa Bożego brzeg tego listopadowego święta wspomnień. Mostem prowadzącym ze śmierci do życia, z wspomnień ku przyszłości, ze smutku ku nadziei.
W dzisiejszej Ewangelii czytamy, jak to saduceuszom, oponentom faryzeuszy w sporach doktrynalnych w łonie judaizmu, rozsypuje się starannie przygotowana przeciwko Jezusowi intryga. O co poszło? Ano o zmartwychwstanie, w które saduceusze nie wierzyli, a Jezus wytrącił im starannie przygotowany argument.
Dzisiaj jednak zostawiamy tą dyskusję. Zamiast tego zastanówmy się nad nami samymi, czy przypadkiem sami nie przypominamy saduceuszy? Czy zapatrzeni w zniczową łunę, przypadkiem nie zapominamy o rozgwieżdżonym Niebie?
Czy wierzymy Św. Janowi, gdy pisze: „Umiłowani, obecnie jesteśmy dziećmi Bożymi, ale jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy. Wiemy, że gdy się objawi, będziemy do Niego podobni, bo ujrzymy Go takim, jakim jest"? (1 J 3, 2) To jest perspektywa! Trochę wylewniejszy jest Św. Paweł: „A kiedy już to, co zniszczalne, przyodzieje się w niezniszczalność, a to, co śmiertelne, przyodzieje się w nieśmiertelność, wtedy sprawdzą się słowa, które zostały napisane: Zwycięstwo pochłonęło śmierć. Gdzież jest, o śmierci twoje zwycięstwo? Gdzież jest, o śmierci, twój oścień? Bogu niech będą dzięki za to, że dał nam odnieść zwycięstwo przez Pana naszego Jezusa Chrystusa. (1 Kor 15, 54-55.57) Niech więc wybrzmią wspomnienia i przyjdzie do nas radość i nadzieja.
Komentarze
Prześlij komentarz