Cała prawda całą dobę
Jezus powiedział do swoich uczniów:
«Jeszcze wiele mam wam do powiedzenia, ale teraz znieść nie możecie. Gdy zaś przyjdzie On, Duch Prawdy, doprowadzi was do całej prawdy. Bo nie będzie mówił od siebie, ale powie wszystko, cokolwiek usłyszy, i oznajmi wam rzeczy przyszłe. On Mnie otoczy chwałą, ponieważ z mojego weźmie i wam objawi.
Wszystko, co ma Ojciec, jest moje. Dlatego powiedziałem, że z mojego weźmie i wam objawi».
J 16, 12-15
Już trzeci tydzień z kolei niedzielne fragmenty Ewangelii krążą wokół Ducha Świętego jako tego, którego zadaniem jest nauczenie i przypomnienie uczniom, po odejściu Jezusa do Ojca, tego czego nauczał. Dzisiejszy fragment Ewangelii według Świętego Jana definiuje to nauczanie jako poznawanie prawdy. Dosłownie, Duch Święty jako Duch Prawdy, doprowadzi nas do całej prawdy. Skoro doprowadzi, to oznacza że to poznawanie jest pewnym procesem, a ten jak każdy proces, wymaga czasu.
Nawiązują do tego dzisiejsze czytania: w pierwszym czytaniu z Księgi Przysłów jako rozciągnięty w czasie proces opisane jest dzieło stworzenia. Począwszy od kształtowania się oceanu, lądu i nieba. Aż po stworzenie człowieka. W drugim czytaniu z Listu Św. Pawła do Rzymian opisany jest inny proces – wzrost duchowy, który ma miejsce o tyle, o ile chrześcijanin napotyka na swojej duchowej drodze przeciwności, pochodząca z zewnątrz presję, czyli używając pawłowego języka, ucisk. To on jest motorem czy też może bardziej katalizatorem duchowego rozwoju, mającego własną dynamikę i etapy. Jak pisze Św. Paweł, ucisk wyrabia wytrwałość, a wytrwałość – wypróbowaną cnotę, wypróbowana zaś cnota – nadzieję. A nadzieja zawieść nie może, ponieważ miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany. (Rz 5, 3-5)
Czyli najpierw mamy do czynienia z uciskiem, czyli z zewnętrzną presją, która wykształca w nas wytrwałość, czyli umiejętność radzenia sobie z przeciwnościami. Ta wytrwałość staje się naszą trwałą cechą, naszą marką, naszym znakiem firmowym. W języku biblijnym cnotą. A jeśli przez to przebrniemy, osiągamy nadzieję, czyli świadomość, że w naszym wysiłku nie jesteśmy sami. Że mamy, używając języka sportu, kochającego Ojca jako wiernego kibica, w Jezusie mądrego trenera wraz z całym sztabem szkoleniowym, który zajmuje się nami we wszystkich aspektach – wypisz, wymaluj działanie Ducha Świętego. To opis działania miłości Boga, która wypełnia nasze serca.
Czy można w taki sposób opisywać wzrost w życiu chrześcijańskim? Nie wahał się używać takiego porównania Św. Paweł: „ Czyż nie wiecie, że gdy zawodnicy biegną na stadionie, wszyscy wprawdzie biegną, lecz jeden tylko otrzymuje nagrodę? Przeto tak biegnijcie, abyście ją otrzymali. Każdy, który staje do zapasów, wszystkiego sobie odmawia; oni, aby zdobyć przemijającą nagrodę, my zaś nieprzemijającą. (1 Kor 9, 24-25) U schyłku swego życia, przeczuwając zbliżająca się śmierć, pisze do swego ucznia, Tymoteusza: „W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem. Na ostatek odłożono dla mnie wieniec sprawiedliwości, który mi w owym dniu odda Pan, sprawiedliwy Sędzia” ( 2 Tm, 4,7-8)
Mając w Bogu Ojcu kibica, w Jezusie trenera, a w Duchu Świętym całą niezbędną nam resztę sztabu, spójrzmy na dzisiejszą Uroczystość Najświętszej Trójcy nie jako na jakąś abstrakcję, lecz naszą życiową drogę, po której jesteśmy prowadzeni do całej prawdy. Prawdy o tym, że Bóg nas naprawdę kocha.
Komentarze
Prześlij komentarz