Trzy góry




 

Jezus wziął z sobą Piotra, Jakuba i Jana i zaprowadził ich samych osobno na górę wysoką. Tam się przemienił wobec nich. Jego odzienie stało się lśniąco białe, tak jak żaden na ziemi folusznik wybielić nie zdoła. I ukazał się im Eliasz z Mojżeszem, którzy rozmawiali z Jezusem.

Wtedy Piotr rzekł do Jezusa: «Rabbi, dobrze, że tu jesteśmy; postawimy trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza». Nie wiedział bowiem, co powiedzieć, tak byli przestraszeni.

I zjawił się obłok, osłaniający ich, a z obłoku odezwał się głos: «To jest mój Syn umiłowany, Jego słuchajcie!» I zaraz potem, gdy się rozejrzeli, nikogo już nie widzieli przy sobie, tylko samego Jezusa.

A gdy schodzili z góry, przykazał im, aby nikomu nie rozpowiadali o tym, co widzieli, zanim Syn Człowieczy nie powstanie z martwych. Zachowali to polecenie, rozprawiając tylko między sobą, co znaczy „powstać z martwych”.

Mk 9, 2-10

            Dzisiejsze czytania mszalne  II Niedzieli Wielkiego Postu,  pierwsze czytanie z Księgi Rodzaju i przypadający na dziś fragment Ewangelii według Świętego Marka prowadzą  nas w góry. Pierwsze na górę Moria, miejsce niedoszłej ofiary, którą miał z własnego syna Izaaka, złożyć Abraham. Na drugą górę, nazywaną zgodnie z Tradycją Górą Tabor, Górę Przemienienia Pańskiego zabiera nas Ewangelista Marek. I w jednym i drugim czytaniu ukryta jest jeszcze trzecia góra… Golgota.

     To niesamowite, gdy odkrywamy, w jaki sposób na kartach Starego Testamentu opisane są przyszłe wydarzenia najbardziej pasjonującej historii ludzkości, historii zbawienia. Czy Abraham, prowadzący swego syna Izaaka na górę Moria, miejsce, gdzie wzniesiona później zostanie przez Salomona Świątynia Jerozolimska, miejsce składania ofiar starego przymierza,  nie przypomina Boga Ojca? Tego, który tak umiłował świat, że Syna Swego Jednorodzonego dał, aby każdy kto w niego wierzy miał życie wieczne?  ( J 3, 16)

Bóg powstrzymał rękę Abrahama, wznoszącą nóż ofiarniczy, ustanawiając równocześnie i dobitnie we współczesnym Abrahamowi świecie zakaz składania ofiar z ludzi, co nie było wcale obce religiom pogańskim. Miejsce Izaaka, który niosąc na szczyt  Morii wiązkę drewna, jak Jezus swój krzyż na Golgotę, zajął na ołtarzu baranek zaplątany w zarośla, podobnie jak Jezus spętany przez oprawców. 

W świątyni wzniesionej w miejscu ołtarza Abrahama, ofiary z baranków składane były aż do czasu, gdy Jezus, Baranek Boży  gładzący grzechy świata, oddał swe życie na pobliskiej górze, na Golgocie na ołtarzu krzyża.  Mniej więcej 40 lat później, gdy wojska Tytusa zburzyły świątynię, ustało składanie ofiar. Ofiara Jezusa od Wielkiego Piątku dokonuje się od blisko dwóch tysięcy lat podczas każdej Mszy Świętej.

Jezus w dzisiejszej Ewangelii, tak jak Izaak na Morię, wyszedł  na Tabor. Była to zapowiedź wyjścia na Golgotę. I na Morii i na Taborze zabrzmiał głos Boga Ojca: - na Morii powiedział do Abrahama: «Nie podnoś ręki na chłopca i nie czyń mu nic złego! Teraz poznałem, że boisz się Boga, bo nie odmówiłeś Mi nawet twego jedynego syna». Na Taborze powiedział trzem uczniom:  «To jest mój Syn umiłowany, Jego słuchajcie!» Ten Syn, jedyny i umiłowany, oddał życie na pobliskiej Golgocie, zamiast Izaaka    i  za nasze grzechy, by zbawić  każdego z nas.

Dlatego też wsłuchajmy się w słowa skierowane do nas przez Św. Pawła w dzisiejszym drugim czytaniu z Listu do Rzymian: „Jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam? On, który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale Go za nas wszystkich wydał, jakże miałby także wraz z Nim wszystkiego nam nie darować?” I pamiętajmy, że właśnie dzięki temu spełniają się wobec nas Boże obietnice, wypowiedziane na pierwszej z dzisiejszych gór: „będę ci błogosławił”

Drogą do tego błogosławieństwa jest wiara w Tego, który oddał za nas życie. Wiara na wzór Abrahama. Wiara cierpliwa i wytrwała – Abraham dwadzieścia pięć lat czekał na spełnienie obietnicy narodzin syna. Bóg w międzyczasie czterokrotnie powtarzał swa obietnicę i nic się nie działo. Abraham czekał aż  do czasu, gdy po ludzku nie było już na co czekać.A potem znów zaufał Bogu na Morii. Nie zawiódł się. My też się nie zawiedziemy. Gdy naprawdę uwierzymy Bogu. Warto.

 

 

 

 

 


Komentarze

Popularne posty