Drugi Syn

 



 

Jezus powiedział do arcykapłanów i starszych ludu:

«Co myślicie? Pewien człowiek miał dwóch synów. Zwrócił się do pierwszego i rzekł: „Dziecko, idź i pracuj dzisiaj w winnicy”. Ten odpowiedział: „Idę, panie!”, lecz nie poszedł. Zwrócił się do drugiego i to samo powiedział. Ten odparł: „Nie chcę”. Później jednak opamiętał się i poszedł. Który z tych dwóch spełnił wolę ojca?» Mówią Mu: «Ten drugi».

Wtedy Jezus rzekł do nich: «Zaprawdę, powiadam wam: Celnicy i nierządnice wchodzą przed wami do królestwa niebieskiego. Przyszedł bowiem do was Jan drogą sprawiedliwości, a wy mu nie uwierzyliście. Uwierzyli mu zaś celnicy i nierządnice. Wy patrzyliście na to, ale nawet później nie opamiętaliście się, żeby mu uwierzyć».

Mt 21, 28-32

 

W dzisiejszej Ewangelii Jezus pięknie ilustruje nauczanie Proroka Ezechiela: sprawiedliwym z pierwszego czytania, który zmienił się na niekorzyść  jest pierwszy syn, który najpierw na polecenie ojca wybierał się do pracy w rodzinnej winnicy, lecz ostatecznie nie wykonał polecenia. Drugi syn, to ezechielowy bezbożny,  który zmienił się na korzyść, bo najpierw odmówił wykonania polecenia, a potem zreflektował się i poszedł do pracy.

Jak odczytać ten tekst, co z niego dla nas wynika? Może to, że w ludzkim życiu tak naprawdę nic nie jest przesądzone. To, że w chwili obecnej  ktoś ma poczucie bycia „porządnym człowiekiem”, o ile jego życie potwierdza jego dobre samopoczucie i wysoką samoocenę, nie oznacza, że ma gwarancję na to, że tak będzie zawsze. Ani też, że ma prawo do czucia się lepszym od innych. Jest nawet przysłowie, że pycha kroczy przed upadkiem.                 

 A Św. Paweł pisze w tym właśnie duchu w swym Pierwszym Liście do Koryntian: „Niech przeto ten, komu się zdaje, że stoi, baczy, aby nie upadł” ( 1 Kor 10, 12)

Z kolei, ten który krytycznie ocenia własne życie, a ta krytyczna ocena nie jest wynikiem tak zwanego skrupulanctwa, czyli dopatrywania się grzechu we wszystkim, co się robi, nie ma podstaw do załamywania rąk nad samym sobą i tracenia nadziei. Nie ma bowiem takiej chwili, w której nie mógłby się zmienić, przyjąć Boże przebaczenie i rozpocząć zupełnie nowe i zupełnie inne od dotychczasowego życie. W skrajnych przypadku, którego rozsądniej jest nie naśladować, bo może zabraknąć czasu na refleksję,  jak wspomniany tydzień temu Dobry Łotr, Dyzma.

Nawet, jeśli z niechęcią patrzymy na swoje odbicie w lustrze, Bóg patrzy na nas zupełnie inaczej. Patrzy z miłością. I jeśli tylko jest w nas wola zmiany, może zacząć dziać się z nami to co opisał  Psalmista:  Miłosierny jest Pan i łaskawy, nieskory do gniewu i bardzo łagodny. Nie wiedzie sporu do końca i nie płonie gniewem na wieki. Nie postępuje z nami według naszych grzechów ani według win naszych nam nie odpłaca. Bo jak wysoko niebo wznosi się nad ziemią, tak można jest Jego łaskawość dla tych, co się Go boją. Jak jest odległy wschód od zachodu, tak daleko odsuwa od nas nasze występki. Jak się lituje ojciec nad synami ,tak Pan się lituje nad tymi, co się Go boją” ( Ps 103, 8-13)  Dlatego też, parafrazując modne już powiedzenie pochodzące ze świata polskiej polityki, w oczach Boga nie jest ważne to, jak się zaczyna, ale jak się kończy.

I tak naprawdę by stać tym drugim synem, nie potrzeba nie wiadomo czego. Bóg może wykorzystać choćby chwilę refleksji. W dzisiejszej  przypowieści słyszymy, że drugi syn się opamiętał. Opamiętanie  jest wynikiem refleksji, zastanowienia. I już przypomina się inny syn z ewangelicznej przypowieści. Tak, to dobre kojarzenie. Drugi, czyli młodszy. Syn Marnotrawny. I reakcja Ojca, pierścień, nowa szata, uczta. Bogu trzeba dać tylko okazję, by coś zrobił z naszym życiem. Z resztą On sobie poradzi.

 

 

Komentarze

Popularne posty