Wielki Tydzień inny niż zwykle






Gdy Go ukrzyżowali, rozdzielili między siebie Jego szaty, rzucając o nie losy.  I siedząc, tam Go pilnowali. A nad głową Jego umieścili napis z podaniem Jego winy: «To jest Jezus, Król Żydowski». Wtedy też ukrzyżowano z Nim dwóch złoczyńców, jednego po prawej, drugiego po lewej stronie.  Ci zaś, którzy przechodzili obok, przeklinali Go i potrząsali głowami, mówiąc: «Ty, który burzysz przybytek i w trzech dniach go odbudowujesz, wybaw sam siebie; jeśli jesteś Synem Bożym, zejdź z krzyża!»  Podobnie arcykapłani z uczonymi w Piśmie i starszymi, szydząc, powtarzali:  «Innych wybawiał, siebie nie może wybawić. Jest królem Izraela: niechże teraz zejdzie z krzyża, a uwierzymy w Niego. Zaufał Bogu: niechże Go teraz wybawi, jeśli Go miłuje. Przecież powiedział: "Jestem Synem Bożym"».  Tak samo lżyli Go i złoczyńcy, którzy byli z Nim ukrzyżowani.
Od godziny szóstej mrok ogarnął całą ziemię, aż do godziny dziewiątej.  Około godziny dziewiątej Jezus zawołał donośnym głosem: «Eli, Eli, lema sabachthani?», to znaczy Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?  Słysząc to, niektórzy ze stojących tam mówili: «On Eliasza woła». Zaraz też jeden z nich pobiegł i wziąwszy gąbkę, napełnił ją octem, włożył na trzcinę i dawał Mu pić. Lecz inni mówili: «Poczekaj! Zobaczymy, czy przyjdzie Eliasz, aby Go wybawić». A Jezus raz jeszcze zawołał donośnym głosem i wyzionął ducha.
Mt 27, 35-50

W Niedzielę Palmową mamy do czynienia z pewnym paradoksem. Nazwa tej ostatniej przed Wielkanocą niedzieli nawiązuje do, wydawać by się mogło, największego tryumfu Jezusa – wjazdu do Jerozolimy, a czytana jest Pasja zakończona pospiesznym pogrzebem.
Jak niewiele czasu  upłynęło pomiędzy ścieleniem płaszczy i rzucaniem palmowych liści pod kopyta wiozącego Jezusa osiołka, a pochowaniem w obcym grobie. Pomiędzy okrzykami „Błogosławiony, kto przybywa w Imię Pańskie” a szyderczym „Zejdź z krzyża” Pomiędzy słowami: „Jeśli ci umilkną, kamienie wołać będą” a „Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił”
Klęska. Koniec. Jak już po wszystkim powiedzą niczego nie rozumiejący dwaj uczniowie  w drodze do Emaus: „ A myśmy się spodziewali, że On właśnie miał wyzwolić Izraela”
Jezus wzywa swych uczniów, by Go naśladowali. Tak więc mamy razem z nim przejść i tę drogę. Drogę  rozpoczętego właśnie Wielkiego Tygodnia. Wielkiego Tygodnia innego niż wszystkie. Pamięć chyba nikogo z obecnie żyjących nie sięga czasów, gdy niemożliwy był osobisty udział w Mszy Wieczerzy Pańskiej, Liturgii Męki Pańskiej, Wigilii Paschalnej. Nie mówiąc już o Wielkanocy… I poza murami kościoła, o radosnym świątecznym śniadaniu w rodzinnym gronie. Tym razem będzie inaczej. Ciężko nam będzie… Wtedy popatrzmy na Jezusa…
Otaczały Go zazwyczaj tłumy słuchające z zachwytem Jego słów… A teraz rzymska kohorta. Wyprostował zgięte plecy kobiety w synagodze – a teraz jego plecy zginają się pod razami, otwierał oczy niewidomym- a teraz sam niewiele widzi spod opuchniętych powiek. Uzdrowił paralityka, a teraz sam nie może się ruszyć przybity do krzyża. Otoczony kochającymi uczniami, umiera w samotności. Wskrzesił Łazarza, a umarł. Ogołocenie. Absolutne.
Ten szczególny czas potraktujmy więc jako szansę. Jeżeli Go kochamy, pójdźmy za nim, ogołoćmy się wraz z Jezusem, zanurzmy się w Jego śmierci, zamiast narzekać na to, że nie robimy tego co tak lubimy czy nawet kochamy, do czego przywykliśmy. Niech nasze domy staną się świątyniami, krzesła kościelnymi ławkami, niech  ekrany telewizorów i komputerów staną się  narzędziami, poprzez które będziemy uczestniczyć  w świętych obrzędach. Dziękujmy Bogu, że możemy w ten sposób łączyć się z naszym Panem.
By spełniły się wobec nas słowa Św. Pawła: Czyż nie wiadomo wam, że my wszyscy, …  zostaliśmy zanurzeni w Jego śmierć? … Jeżeli bowiem przez śmierć, podobną do Jego śmierci, zostaliśmy z Nim złączeni w jedno, to tak samo będziemy z Nim złączeni w jedno przez podobne zmartwychwstanie. ( Rz 6, 3-5) Niech tak się stanie, Amen.





Komentarze

Popularne posty