Bądź jak Jeremiasz





Jezus powiedział do swoich uczniów:
«Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę, ażeby już zapłonął. Chrzest mam przyjąć, i jakiej doznaję udręki, aż się to stanie.
Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadam wam, lecz rozłam. Odtąd bowiem pięcioro będzie podzielonych w jednym domu: troje stanie przeciw dwojgu, a dwoje przeciw trojgu; ojciec przeciw synowi, a syn przeciw ojcu; matka przeciw córce, a córka przeciw matce; teściowa przeciw synowej, a synowa przeciw teściowej».

Łk 12, 49-53

Słyszałem kiedyś w pewnym kazaniu, że Jezus rozpięty na krzyżu mówiąc; „pragnę” miał na myśli słowa z dzisiejszej Ewangelii: «Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę, ażeby już zapłonął».

            Dzisiejsza Ewangelia z pewnością nie jest poprawna politycznie. Bo w dzisiejszym świecie już jakoś tak jest, że nazywanie rzeczy po imieniu,  stawianie jakichkolwiek wymagań, jasne wyrażanie swego stanowiska i stawanie po stronie prawdy nie jest mile widziane. Co więcej, czasem bywa nazywane „mową nienawiści”, choć od nienawiści jest tak odległe, jak, używając biblijnego języka, odległy jest wschód od zachodu.
Przykłady?  Po co one… Wystarczy mieć dziś otwarte oczy, uszy i umysł, by znaleźć   w otaczającej nasz rzeczywistości aż nadmiar  przykładów.

Zamiast więc niebezpiecznie zbliżać się granicy tego, co w genialnej końcówce kultowego „Misia” Barei nazywane jest naszą codziennością, warto sięgnąć do dzisiejszego pierwszego czytania.

A w nim  prorok Jeremiasz i jego trudne dla mu współczesnych proroctwo. Jerozolima była oblężona przez Babilończyków, którzy dopełniali kary Bożej na narodzie wybranym za jego niewierność wobec Boga, wkrótce miała  się rozpocząć niewola babilońska. Jakikolwiek opór nie miał sensu, zwiększał  tylko niepotrzebny rozlew krwi Świadomy tego Jeremiasz  nawoływał do poddania miasta. Uznano to za zdradę, stąd też prorok został wrzucony do cysterny pełnej błota na niechybną śmierć, z której wybawił go sam Bóg posługując się cudzoziemcem, Kuszytą Ebedmelekiem, który przemówił królowi Sedecjaszowi do rozsądku.

Prawda czasem jest  niewygodna, ma gorzki smak. Tak jak pamiętają starsi czytelnicy tych rozważań, gorzki smak miały kiedyś lekarstwa, nim zaprawiono je smakowymi dodatkami. Jednak to nie te dodatki leczą …Czy ten gorzki smak prawdy zwalnia nas  z odpowiedzialności za jej głoszenie? 

Odpowiedź daje nam Jezus w dzisiejszej Ewangelii, wskazując że ceną jest nieraz rozłam, nawet w jednym domu, w jednej rodzinie. Nie jest tak zawsze. Ale czasem bywa. Jezus co do zasady spoglądał z miłością, pocieszał, uzdrawiał, karmił głodnych rozmnażając chleb i przebaczał. Lecz gdy trzeba było, sporządził bicz ze sznurków i powywracał stoły. Gdy trzeba było, padały też twarde słowa: „Plemię żmijowe… groby pobielane” Czasem miłość wymaga prawdy. Trudnej prawdy. Czasem trzeba być jak Jeremiasz.

Komentarze

Popularne posty