Przemija bowiem postać tego świata
Gdy Jan został uwięziony,
Jezus przyszedł do Galilei i głosił Ewangelię Bożą. Mówił: «Czas się
wypełnił i bliskie jest królestwo Boże. Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię!»
Przechodząc obok Jeziora
Galilejskiego, ujrzał Szymona i brata Szymonowego, Andrzeja, jak zarzucali sieć
w jezioro; byli bowiem rybakami. I rzekł do nich Jezus: «Pójdźcie za Mną, a
sprawię, że się staniecie rybakami ludzi». A natychmiast, porzuciwszy sieci,
poszli za Nim.
Idąc nieco dalej, ujrzał
Jakuba, syna Zebedeusza, i brata jego, Jana, którzy też byli w łodzi i
naprawiali sieci. Zaraz ich powołał, a oni, zostawiwszy ojca swego, Zebedeusza,
razem z najemnikami w łodzi, poszli za Nim.
Mk
1, 14-20
«Przemija bowiem postać tego świata » Najczęściej jest tak, że im człowiek jest
starszy, tym łatwiej przychodzi zrozumienie tych słów. Jak to wytłumaczyć? Dla pięciolatka
jeden rok to aż jedna piąta jego życia.
Dla dwudziestolatka to jedna dwudziesta, dla pięćdziesięciolatka to jedna
pięćdziesiąta, czyli zaledwie 2 % dotychczasowego życia, relatywnie więc to
czas dziesięciokrotnie krótszy niż rok pięciolatka.
Stąd, jak twierdzą niektórzy, postępujące wraz z wiekiem
poczucie, iż czas biegnie coraz szybciej, coraz szybciej spadają kartki
kalendarza, jeśli ktoś jeszcze rozumie tą stylistyczną figurę – kiedyś kalendarz
to nie była tabela w programie komputerowym, lecz wisząca na ścianie początkowo
gruba książeczka, z każdym dniem cieńsza,
gdyż każda jej strona poświęcona była jednemu dniowi, wyrywana na jego koniec –
jakże wyraźna alegoria przemijania.
Z perspektywy upływającego czasu łatwiej jest ocenić, co jest w życiu
naprawdę ważne. A co najważniejsze. I o tym właśnie mówi dzisiejsza Ewangelia …
Cóż bowiem było złego w byciu rybakami? Cóż złego w
codziennym trudzie, wypływaniu wieczorem na jezioro, by z rankiem kończyć połów? By świtem, po powrocie na
brzeg, przekrwionymi z braku snu oczami i strudzonymi od lin, wioseł i sieci
rękami sortować dokonany połów? Potem łatać poszycie łodzi, reperować i suszyć
sieci? By wieczorem znów wyruszać na głębię Genezaret?
Cóż jest złego w naszej pracy, w naszym trudzie? W
porannym wstawaniu czy też drodze do pracy wtedy, gdy wszyscy inni wokół już
odpoczywają w swych domach? W przemierzaniu służbowymi samochodami
z gazem wbitym w podłogę setek kilometrów?
W długich godzinach z narzędziami w ręku lub klawiaturą pod palcami.
Z oczami łzawiącymi od niebieskiej poświaty monitorów lub tańczących liter i
cyfr zapisanych w stosach dokumentów?
Oczywiście nic… Praca … To jest nasze życiowe
powołanie. Ale jest jeszcze jedno, od niego ważniejsze. O nim mówi Jezus w
dzisiejszej Ewangelii: «Bliskie jest królestwo
Boże. Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię!»
Wiara… prowadząca do coraz bliższego z każdym dniem
życia Królestwa. Bez tego ten cały znój
nie ma najmniejszego sensu, niczemu nie służy… Beznadziejna i marna sztuka dla sztuki.
Pięknie ujmuje to Psalmista: «Daremnym jest dla was wstawać przed świtem, wysiadywać do późna - dla was, którzy jecie chleb
zapracowany ciężko; tyle daje On i we śnie tym, których miłuje» ( Ps 127, 2)
Tylko niektórych powołuje Bóg do tego, by jak
Apostołowie, wszystko to porzucili… Nas, zwykłych zjadaczy chleba powołuje
najczęściej do tego, byśmy to sobie w życiu właściwie poukładali.
Na koniec, Wy, młodzi, pomimo braku własnych doświadczeń i spojrzenia z perspektywy
upływającego czasu bynajmniej nie musicie czuć się pokrzywdzeni. Bądźcie po prostu bacznymi obserwatorami
– przecież nie trzeba osobiście przechodzić wszystkich chorób, by być lekarzem.
Komentarze
Prześlij komentarz