Uważajcie na siebie!

 


Jezus przemówił do tłumów i do swych uczniów tymi słowami: «Na katedrze Mojżesza zasiedli uczeni w Piśmie i faryzeusze. Czyńcie więc i zachowujcie wszystko, co wam polecą, lecz uczynków ich nie naśladujcie. Mówią bowiem, ale sami nie czynią. Wiążą ciężary wielkie i nie do uniesienia i kładą je ludziom na ramiona, lecz sami palcem ruszyć ich nie chcą.

Wszystkie swe uczynki spełniają w tym celu, żeby się ludziom pokazać. Rozszerzają swoje filakterie i wydłużają frędzle u płaszczów. Lubią zaszczytne miejsca na ucztach i pierwsze krzesła w synagogach. Chcą, by ich pozdrawiano na rynkach i żeby ludzie nazywali ich Rabbi.

A wy nie pozwalajcie nazywać się Rabbi, albowiem jeden jest wasz Nauczyciel, a wy wszyscy jesteście braćmi. Nikogo też na ziemi nie nazywajcie waszym ojcem; jeden bowiem jest Ojciec wasz, Ten w niebie. Nie chciejcie również, żeby was nazywano mistrzami, bo jeden jest tylko wasz Mistrz, Chrystus.

Największy z was niech będzie waszym sługą. Kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony».

 

Mt 23, 1-12

„Teraz zaś do was, kapłani… zboczyliście z drogi… z mojej woli jesteście lekceważeni” (Ml 1, 14b – 2, 2b. 8-10) „Na katedrze Mojżesza zasiedli uczeni w Piśmie i faryzeusze. Czyńcie więc i zachowujcie wszystko, co wam polecą, lecz uczynków ich nie naśladujcie”. (Mt 23,1)  Jakby nie czytać dzisiejszych mszalnych czytań, odnoszących się do kapłanów Starego Przymierza – pierwsze czytanie,  oraz  uczonych w Piśmie i faryzeuszy z dzisiejszej Ewangelii, to nie da  się uniknąć skojarzeń i odniesień do dzisiejszych trudnych czasów.  Z jednej strony wiadomo, że współczesne media nie kochają chrześcijaństwa, w Polsce zwłaszcza katolicyzmu,  a w szczególności tych, którzy są w Kościele naturalnymi liderami, czyli duchownych. Im wyżej stojących w kościelnej hierarchii, tym bardziej. Z drugiej strony obecne w Kościele zwalanie wszystkiego na wrogie mu siły, na manipulacje i nadmierne eksponowanie incydentalnych przypadków zła, poprzez czynienie z nich reguł i tworzenie stereotypów, też nie opisuje prawdziwie otaczającej nas rzeczywistości.

Ujawniane w mediach, bynajmniej nie w dobrej intencji, bulwersujące przypadki upadku i grzechu duchownych, sieją straszne spustoszenie w sercach wiernych. A każdy taki fakt, jeżeli jest zamiatany pod dywan, rośnie jak ciasto na drożdżach. Czasem przemilczanie grzechu, czy też pobłażanie sprawcy,  wyrządza szkodę  większą  niż sam grzeszny czyn. Wiemy doskonale, że jesteśmy świętym Kościołem grzesznych ludzi. Co jednak nie zwalnia nas,  Chrystusowego Kościoła,  od walki z grzechem. To nie ma być usprawiedliwienie, zachęta do bagatelizowania zła, lecz wezwanie do działania. Zachęca do tego autor Listu do Hebrajczyków, pisząc „Jeszcze nie opieraliście się aż do przelewu krwi, walcząc przeciw grzechowi” (Hbr 12,4) Zwłaszcza że Jezus, mówiąc o zgorszeniach, nie przebiera w słowach: „Niepodobna, żeby nie przyszły zgorszenia; lecz biada temu, przez którego przychodzą. Byłoby lepiej dla niego, gdyby kamień młyński zawieszono mu u szyi i wrzucono go w morze, niż żeby miał być powodem grzechu jednego z tych małych. Uważajcie na siebie!” (Łk 17,1)

Co mają wobec tego wszystkiego myśleć, co mówić wobec bardziej czy mniej sprawiedliwych ataków na duchownych świeccy, zwłaszcza ci, którzy jak zapewne większość czytelników tych rozważań, ma zupełnie inne osobiste doświadczenie? Którzy za swój przyjmują obraz duchowych przedstawiony przez Św. Pawła w dzisiejszym drugim czytaniu z Pierwszego Listu do Tesaloniczan?  „Stanęliśmy pośród was pełni skromności, jak matka troskliwie opiekująca się swoimi dziećmi. Będąc tak pełni życzliwości dla was, chcieliśmy wam dać nie tylko Bożą Ewangelię, lecz nadto dusze nasze …. Pamiętacie przecież, bracia, naszą pracę i trud”. (1 Tes 2, 7b-9)

Gdy komuś z nas przydarzy się taka sytuacja, taka rozmowa, to chyba przede wszystkim musimy słuchać. Słuchać pokornie, z uwagą, bez uprzedzeń. Słuchać aktywnie, zadawać pytania, dociekać prawdy. Gdy dojdziemy do wniosku, że miał miejsce grzech, po prostu to przyznać. Prawda ma moc wyzwalania. Jeżeli się nie zgadzamy z oskarżeniami, to spokojnie wyjaśnić dlaczego. I że możemy się mylić, co w zasadzie niewiele zmienia, bo nie wierzymy w duchownych, nie wierzymy w instytucję,  lecz w Boga. Nie zakładać z góry złych intencji. Pomyśleć o tym, że za niesprawiedliwym atakiem może tak naprawdę  stać wołanie o pomoc.  I że to jest dana nam szansa. I jeszcze jedno. Że choć zazwyczaj nie jesteśmy w Kościele „na świeczniku” tak jak duchowni, to słowa Jezusa z dzisiejszej Ewangelii dotyczą nas wszystkich, bez względu na stan. Duchownych i świeckich. Bo ani sutanna, ani habit, ani sukienka, marynarka,  sweter czy koszula nie chroni nikogo przed grzechem.

Komentarze

Popularne posty