Deus vult

 


 

Jezus powiedział do swoich apostołów:

«Nie bójcie się ludzi! Nie ma bowiem nic skrytego, co by nie miało być wyjawione, ani nic tajemnego, o czym by się nie miano dowiedzieć. Co mówię wam w ciemności, powtarzajcie w świetle, a co słyszycie na ucho, rozgłaszajcie na dachach.

Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle. Czyż nie sprzedają dwóch wróbli za asa? A przecież bez woli Ojca waszego żaden z nich nie spadnie na ziemię. U was zaś policzone są nawet wszystkie włosy na głowie. Dlatego nie bójcie się: jesteście ważniejsi niż wiele wróbli.

Do każdego więc, kto się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie. Lecz kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie».

Mt 10, 26-33

Dzisiejszy fragment mateuszowej Ewangelii niesie w sobie dla słuchaczy pewien niepokój. Gdyby dodać do niego jeszcze jeden, następujący po nim wers, byłby on sam w sobie samoistnym komentarzem do wersów wcześniejszych: „Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz” (Mt 10,34). Dodajmy do tego słowa z początku czytania: «Nie bójcie się ludzi! …Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało» i ten niepokój rośnie. Jeśli ktoś ma bardziej wojowniczą naturę, może skoncentrować się nie na zagrożeniu płynącym z przywołanego miecza, lecz ten miecz potraktować może jako oręż do wykonania zadania, a słowa o lęku, a raczej jego odrzuceniu jako mowę motywacyjną przed mającą rozpocząć się bitwą.

Nikt chyba, kto oglądał trylogię „Władca Pierścieni” Petera Jacksona na podstawie prozy J.R.R. Tolkiena, nie mógł pozostać obojętny wobec słów Theodena, dramatycznie wzywającego do walki jeźdźców Rohanu pod murami Minas Tirith. Nie ma takiej drugiej sceny w popkulturze. Byli w historii tacy, którzy dosłownie sięgnęli po miecz z okrzykiem „Deus vult”, czyli „Bóg tak chce”. Ten sposób myślenia wśród chrześcijan można odnaleźć i dzisiaj, choć tu uczestnicy współczesnych krucjat wyruszają nie na bitewne pola, lecz do parlamentów, a jeszcze bardziej do walki w mediach, zwłaszcza społecznościowych.

Próbując to wszystko uporządkować, lub jak dziś mówi młode pokolenie, ogarnąć, warto sięgnąć po kontekst słów Jezusa, a ten najlepiej uchwycić czytając fragmenty Ewangelii poprzedzające i następujące po dzisiejszym. A tam, czyli wcześniej, znajdujemy opis powołania apostołów i ich pierwszą misję, na którą wysłał ich by uzdrawiali chorych, wskrzeszali umarłych, oczyszczali trędowatych, wypędzali złe duchy. I z kart Ewangelii i współczesnych świadectw wiemy, że tak było i że ta rzeczywistość trwa w Kościele, a nawet intensywnie powraca. Później czytamy o innych konsekwencjach przyjęcia Ewangelii i pójścia za Jezusem, delikatnie mówiąc mniej przyjemnych, w tym nawet o rozdarciu wewnątrz rodzin i prześladowaniach połączonych z utratą życia. Tą rzeczywistość również znamy z kart Pisma Świętego. Pierwszy oddał swe życie Jezus, a za Nim wielkie rzesze Jego uczniów, poczynając od Szczepana, a kończąc na współczesnych męczennikach, choćby dwudziestu jeden porwanych koptyjskich chrześcijanach,  którzy oddali swe życie za wiarę w Jezusa,  nad brzegiem Morza Śródziemnego, ubrani w charakterystyczne pomarańczowe uniformy. To nie obraz z jakiegoś epickiego filmu, to rzeczywistość.

Cóż można tu powiedzieć? Może najlepszym komentarzem do tych naszych rozważań jest fragment dzisiejszego pierwszego czytania z Księgi Proroka Jeremiasza: „Pan jest przy mnie jako potężny mocarz; dlatego moi prześladowcy ustaną i nie zwyciężą” (Jr 20,11a). Tak często słyszymy te słowa: „Pan z wami”. Teraz chyba jeszcze lepiej rozumiemy kto jest z nami i co nam to daje. I jeszcze wyznanie Św. Pawła z Listu do Rzymian: „I jestem pewien, że ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani Zwierzchności, ani rzeczy teraźniejsze, ani przyszłe, ani Moce, ani co wysokie, ani co głębokie, ani jakiekolwiek inne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Boga, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym” (Rz 8,38-39). Tak to właśnie jest. Przez moc Bożej miłości naszą perspektywą jest wieczność, bo „Deus vult”, czyli „Bóg tak chce”. I warto o tym pamiętać.

Komentarze

Popularne posty