Dzień Świstaka
Jezus
powiedział do swoich uczniów:
«Ja jestem
prawdziwym krzewem winnym, a Ojciec mój jest tym, który go uprawia. Każdą
latorośl, która nie przynosi we Mnie owocu, odcina, a każdą, która przynosi
owoc, oczyszcza, aby przynosiła owoc obfitszy. Wy już jesteście czyści dzięki
słowu, które wypowiedziałem do was. Trwajcie we Mnie, a Ja w was będę trwać.
Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie – jeśli nie trwa w
winnym krzewie – tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie.
Ja jestem
krzewem winnym, wy – latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi
owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić. Ten, kto nie trwa we
Mnie, zostanie wyrzucony jak winna latorośl i uschnie. Potem ją zbierają i
wrzucają w ogień, i płonie. Jeżeli we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was,
to proście, o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni. Ojciec mój przez to dozna
chwały, że owoc obfity przyniesiecie i staniecie się moimi uczniami».
J 15,1-8
Mało kto nie próbował kiedyś zmienić
czegoś w swoim życiu na lepsze. Walczyć ze swoimi wadami, przywarami. Na poważnie
brać się za bary ze swym charakterem, porzucić powracające jak bumerang
grzechy. Mało kto nie doświadczył na tym polu walki porażki, czy nawet klęski. A
wraz z nimi zniechęcenia i poczucia bezsiły. Zwłaszcza, gdy każdy powrót do konfesjonału z tymi samymi wciąż grzechami
przypomina amerykański film „Dzień Świstaka” z świetną kreacją Billa Murraya.
Tym, którzy nie oglądali tego filmu należy
przybliżyć jego fabułę:
Prezenter telewizyjny wyjeżdża do małego
miasteczka, skąd relacjonować ma przebieg Dnia Świstaka - corocznego święta nadejścia wiosny. Gdy kończy
się już ten dzień, jest on przekonany, że był to najgorszy dzień w jego życiu. Następnego
ranka, a potem rankiem kolejnego dnia stwierdza,
że znów przeżywa to samo. Dzień Świstaka
trwa w nieskończoność. Jak często nasze życie duchowe przypomina scenariusz
tego filmu, jak często to taka beznadziejna
pętla?
Jak wyjść z tej pętli? Odpowiedź
daje nam Jezus w dzisiejszej Ewangelii. Tą
przypowieść słyszeliśmy już przecież tyle razy, wiemy doskonale, że Jezus jest
krzewem winnym, a my latoroślami, młodymi pędami tego krzewu.
Lecz czy patrzyliśmy na nasze niepowodzenia
z tej właśnie perspektywy? Czy to usychanie z przypowieści to nie jest obraz
naszych niepowodzeń, przegranych duchowych potyczek? Jeśli tak, to jaka jest
przyczyna usychania pędu? Wiemy, że tą
przyczyną jest oddzielenie od krzewu, gdy przestają docierać do niego
życiodajne soki.
Lub ujmując tą kwestię w sposób
znany z lekcji biologii, w wyniku przerwania połączeń pomiędzy krzewem, do pędu
nie dociera pobierana przez system korzeniowy krzewu woda z solami mineralnymi, niezbędna dla
wytwarzania ożywiającej pęd energii. Fotosynteza. Jej efektem jest również
powstawanie cukrów, zawartych w winogronach.
Warunkiem życia i rozwoju latorośli
oraz owocowania jest jej łączność,
trwanie, związek z krzewem. Stały dopływ życiodajnej wody. Warunkiem pokonywania słabości i grzechu,
czyli warunkiem naszego wzrostu, którego
obrazem jest przynoszenie owoców, jest związek z Chrystusem. Życiodajną wodą
jest Duch Święty, którą daje nam Jezus jako nasz Krzew Winny. Zapewnia nas o
tym Św. Jan w końcówce dzisiejszego drugiego czytania.
Własnymi siłami niczego nie
dokonamy, nie wyjdziemy z pętli grzechu. Jezus doskonale to wie, mówiąc nam w
dzisiejszej Ewangelii, że bez Niego nie możemy nic uczynić.
Jeśli chcemy przynosić owoce, rozwijać
się, lepiej żyć, musimy wyjść ze schematu,
zmienić nasze myślenie: to nie my mamy zrobić coś dla Boga, lecz pozwolić by Bóg zrobił coś dla
nas, by ożywiał nas życiodajną wodą Ducha
Świętego. Wtedy przyniesiemy owoce, o których pisze Św. Paweł w Liście
do Galatów: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność,
opanowanie.
Dbajmy więc o nasz żywy związek z
Chrystusem, naszym Winnym Krzewem. I pozwólmy Mu w nas
działać. To naprawdę działa.
Komentarze
Prześlij komentarz